Całkiem niedawno zrobiłam słoiczki z miedzianą pokrywką, które były wynikiem renowacji komody 🙂 Słoików było aż 8, więc jeden z nich postanowiłam przeznaczyć na mały las w słoiku. Wzięłam kiedyś udział w warsztatach tworzenia takich roślinnych kompozycji i muszę przyznać, że lasy w słoiku są naprawdę fascynującym zjawiskiem! I idealnym rozwiązaniem dla tych, którzy nie pamiętają o tym, aby podlać kwiatki 😉
Ten las w słoiku będzie bardzo eksperymentalny. Zastosowane przeze mnie sukulenty nie są polecane do uprawy w zamkniętych, szklanych naczyniach z powodu braku przewiewu i nadmiernej wilgotności. Niestety tę informację znalazłam dopiero po założeniu tego lasu… Gdzieś podświadomie chyba to wiedziałam, jednak widywałam kompozycje z sukulentami wewnątrz i moja podświadomość została zwiedziona. Cóż, Dziki uczą się na błędach. Pocieszam się tym, że akurat te sadzonki nie są w idealnym stanie. W porównaniu z kilkunastoma innymi sadzonkami, które zakupiłam kilka miesięcy temu, właśnie te wybrane do kompozycji nie przystosowały się do nowych warunków tak dobrze jak reszta. Zobaczymy jak im będzie w lesie w słoiku,
Do stworzenia lasu w słoiku potrzebne będą:
– małe roślinki, najlepiej lubiące dużą wilgotność, tj. jak paprocie, bluszcze, mech (mech kupiony, nigdy z lasu!)
– ziemia,
– keramzyt lub inne kamyczki
– słoik z pokrywką (nie może być zbyt szczelny!)
– łyżeczka lub inne narzędzie
– ozdobne kamyczki, drewienka
– zraszacz
W moim eksperymentalnym słoiku zastosowałam:
– cztery różne sukulenty oraz kawę arabica
– podłoże do kaktusów i sukulentów
– keramzyt
W pierwszej kolejności wyparzyłam wnętrze słoika gorącą wodą, aby pozbyć się ewentualnych mikroorganizmów, które mogłyby czyhać na moje roślinki. Następnie na dno słoika wsypałam keramzyt, mniej więcej na wysokość dwóch palców. Kolejna jest warstwa ziemi, u mnie wyszło jej około dwa razy więcej niż keramzytu. Nasypaną ziemię zrosiłam trzema psiknięciami ze spryskiwacza. W zwykłym lesie w słoiku zrasza się już posadzone rośliny, jednak większość sukulentów nie przepada za zraszaniem, więc zrobiłam to wcześniej.
Wyciągnęłam sukulenty i kawę z poprzedniej doniczki. W ziemi zrobiłam otworki na rośliny i przystąpiłam do ich sadzenia pilnując, aby wszystkie korzonki znalazły się pod ziemią. Gdy już wszystkie rośliny zostały posadzone to za pomocą chusteczki wytarłam ziemię ze ścianki słoika. Na sam koniec dołożyłam kilka kamyczków przywiezionych z podróży. Po kilku godzinach od założenia lasu, gdy roślinki troszkę oswoiły się z nowym miejscem przykryłam słoik miedzianą pokrywką.
Teraz pozostało mi tylko czekać na rezultaty tego eksperymentu 🙂
Historie z lasu wzięte
Osobiście uwielbiam obserwować rozwój roślin, które tworzą sobie swój własny mikroklimat i doskonale sobie radzą bez naszej ingerencji. Las w słoiku, który powstał na wspomnianych wcześniej warsztatach ma już ponad 2 lata i 8 miesięcy, a w tym czasie zraszałam go całe… dwa razy. Nie jest już tak ładny jak w pierwszym roku istnienia, ponieważ paprocie za mocno się rozrosły, a następnie obumarły, (chyba nie spodobała im się przeprowadzka między mieszkaniami). Jednak bluszcz ma się świetnie. Podobnie sprawa ma się z kilkoma innymi lasami w słoiku, które założyłam od czasu warsztatów. Kto by pomyślał, że obserwowanie życia w środku szkła może być takie emocjonujące. Pewnej wiosny w moim założonym pół roku wcześniej słoiku nagle wykluła się dżdżownica. Ot tak po prostu się pojawiła i żyła w słoiku jeszcze wiele miesięcy. Spulchniała glebę w słoiku i to chyba dzięki niej las przeżywał swoje dni świetności. Innym razem w słoiku zamieszkał ślimak bezskorupkowy. Był to ślimak-szczęściarz, który przezimował do grudnia w piwnicy na kawałku drewna. O mały włos nie skończył wraz z tym drewnem we wnętrzu pieca, ale ulitowałyśmy się z Siostrą nad nim i wrzuciłyśmy go do lasu w słoiku (prawie całkiem obumarłym lesie, tak dla ścisłości). Był środek zimy, więc nic innego nam nie przyszło do głowy. Dorzuciłyśmy mu jakiegoś pomidora i paprykę żeby miał co jeść i zapomniałyśmy o nim. Po miesiącu ku naszemu ogromnemu zdziwieniu okazało się, że ślimak żyje, a wraz z nim odżył las w słoiku. Ślimak został ochrzczony Reksio i mieszkał w słoiku kolejne wiele, wiele miesięcy.
Aktualizacja z lasu
Po dwóch miesiącach od założenia las ma się całkiem nieźle. Wyjątkiem jest coffee arabica, którą już po dwóch dniach musiałam wyjąć ze słoika, ponieważ pojawiła się na niej pleśń. Od momentu założenia lasu rośliny nie były podlewane, ale mimo tego żyją i myślę, że nawet troszeczkę urosły 🙂